Blog

Jak zmienić nawyki żywieniowe? Od czego zacząć? Na co uważać?

Pewnie każdy z nas ma za sobą kilka prób zmiany swoich nawyków. Często po 2-3 tygodniach trzymania się ścisłych reguł rzucamy wszystko w kąt. Dlaczego tak się dzieje? Czy nie bierzemy na raz za dużo na siebie? Owszem. Jak zatem zmienić nawyki żywieniowe raz a porządnie, już na zawsze? Od czego zacząć? Na co uważać?

W naszej grupie na facebooku ABC Zdrowia wspieramy się w wykształcaniu i utrzymywaniu zdrowych nawyków! Dołącz do nas!

tomatoes-447170_1920

Opisane tu metody są wyłącznie moim doświadczeniem. A że okazały się skuteczne tym bardziej chętnie się z Wami nimi dziele. Nie mam żadnych badań naukowych, że to jedyna słuszna droga, ale tak naprawdę nie potrzebuję katalogów teorii, a powiem więcej: nawet bardziej wierzę praktyce niż kartce papieru ze „sprawdzonymi” wytycznymi.

Często słyszę, że mam silną wolę, bo potrafię zazwyczaj osiągnąć to, co sobie zaplanowałam. Raczej twardo stąpam po ziemi i „silna wola” jest dla mnie zbyt abstrakcyjna, by swoje dokonania opierać właśnie na niej. Jeśli odhaczam coś na swojej żywieniowej liście jako wykonane, to wynika to wyłączenie z kilku rzeczy:

  1. Jasno określiłam czego pragnę i DLACZEGO jest to dla mnie ważne.
  2. Ustaliłam, że nie eliminuję z codziennej diety różnych produktów, ale je ZASTĘPUJĘ  innymi.
  3. POZWALAM sobie popełniać błędy i wprowadzać zmiany.
  4. Nie przynoszę do domu „kusicieli”.

To teraz po kolei, jak to wyglądało w praktyce, czyli jak zmienić nawyki w pigułce.

(1) Wprowadzając jakiekolwiek zmiany w życiu (nie tylko w menu) trzeba dać sobie czas na szczerą i bardzo konkretną rozmowę z samym sobą. To stawianie sobie pytań i odpowiadanie na nie zgodnie z tym, co naprawdę czuję, czego potrzebuję. I ciągłe drążenie, po co, dlaczego, co i to da…? Nie ma tu miejsca na modę, oczekiwania innych i inne „bo wypada”. Jeśli chcę wrócić do sylwetki sprzed ciąży (już dawno wróciłam :P), to po co? Dlatego, że jest taki trend? Nie. Dlatego, że chcę dobrze czuć się i wyglądać w swoim ciele. Dlatego, by przygotować organizm na ewentualne kolejne ciąże. Dlatego, żeby uniknąć różnych schorzeń wywołanych często m.in. nadwagą. Tych powodów mam naprawdę dużo. I gdy przyjdzie kryzys, że stwierdzę, że co mnie to obchodzi jak wyglądam, to aniołek do drugiego ucha powie, że jeszcze jest wiele innych aspektów, że warto nad sobą pracować.

(2) Decydując się na różne ograniczenia już na wstępie serwujemy sobie porcję frustracji. Chcę wieść piękne życie, być zdrowa, wysportowana… ale: tego mi nie wolno, tamtego nie powinnam. I przychodzi taki moment, że rzucam wszystko, bo też chcę się cieszyć z życia, a nie tylko ciągle siebie poganiać. Ta zasada jest bardzo prosta, choć wymaga wysiłku, by jej konsekwentnie przestrzegać. Weźmy na przykład słodycze, ulubiony i jednocześnie znienawidzony temat moich klientów. Jeśli nagle zabieram ze swojego życia jakąś formę „nagrody” (choć uważam, że traktowanie słodkości jako nagrody to przekleństwo i staram się zmieniać ten pogląd!), to o ile przez kilka dni daję radę, bo mam słuszny cel, tak gdy tylko się potknę to zmieniam kurs o 180 stopni i usprawiedliwiam sama siebie, że też mi się coś od życia należy. Najlepiej czekolada.

A jeśli na początku mojej drogi ustalę ze sobą, że gdy najdzie mnie ochota na słodycze, to zamiast batona zjem jabłko, garść orzechów lub upiekę owsiane ciasteczka bez cukru, to wiem, że w razie kryzysu zawsze mam jakieś wyjście. Kluczowy jest tu plan B. Nie chcę spędzać 2 godzin przed spaniem przy komputerze – ok, to pracujemy nad tym. Co zrobię z tym czasem? Na co go poświęcę? Jak ta nowa czynność przybliży mnie do osiągnięcia celu?

the-sun-470317_1920

(3) Na każdej drodze pojawiają się przeszkody. Czasem gdy się skutecznie potknę, to nie siadam i nie biadolę nad swoim losem tylko szukam odpowiedzi dlaczego tak się stało i jak uniknąć takiej sytuacji w przyszłości. Oraz… jaką mogę wyciągnąć lekcję, bowiem nic nie dzieje się bez przyczyny. Zdarza się, że na początku w moich planach było coś, co z czasem się zdezaktualizowało lub okazało się całkowicie nie pasujące do mojego życia. Nie upieram się, że muszę to dalej ciągnąć tylko dlatego, że kiedyś tak postanowiłam. Zastanawiam się wtedy co bardziej będzie pasowało do wizji mojego życia.

(4) Nie trzeba tłumaczyć, że jak się czegoś nie ma, to się tego nie zje. W naszym domu nie ma wielu produktów właśnie po to, by nas nie kusiły (oraz wielu takich, które są po prostu niezdrowe). Po pewnym czasie nawet już nie przychodzi nam do głowy, by w ogóle je kupować. Po prostu się odzwyczajamy.

W procesie zmiany nawyków, nie tylko żywieniowych, kluczowe jest, aby nie brać na siebie za dużo na raz, szczególnie jeśli nasze ‚kategorie’ się ze sobą w ogóle nie pokrywają. Jak pracujemy nad zdrowiem, to na ten czas nie starajmy zrobić z siebie super przedsiębiorcy czy nie wprowadzajmy nowych zasad do naszej rodziny, domu. Po prostu nas to przerośnie. Powoli, po kolei, zgodnie z zasadą: zaczynam od tego, co na ten moment jest dla mnie najważniejsze. I jak widzę, że w jakiejś dziedzinie odnoszę sukces (a jeśli mamy dobry plan, to sukces jest gwarantowany), to w każdej następnej będzie tylko łatwiej.